Rzadko się kradzież nada kradnącemu,
Choć ją i pięknym nazwiskiem przywdziejem,
Choćby służyła dobru publicznemu,
Nie oczyści się i tym przywilejem.
Mówmy więc szczerze, mówmy po dawnemu:
Ktokolwiek kradnie, ten zawżdy złodziejem.
Pięknie czy szpetnie, pomaga czy szkodzi,
Niech będzie, jak chce, a kraść się nie godzi.
O Wojno mnichów! takeś w ręce wpadła,
Takeś się najprzód zjawiła na świecie:
Płochość cię z twoich kryjówek wykradła,
Ciekawość fraszki stawiła w zalecie,
Złość cię rozniosła ślepa i zajadła,
A Sława, która rada bajki plecie,
Za rzecz szacowną, gdy udała baśnie,
Prysłaś jak iskra, co parzy i gaśnie.
Byli, którzy cię słusznie zwali fraszką,
A poważniejszą zatrudnieni pracą,
Gardząc wspaniale nikczemną igraszką,
Nie czytając cię rzekli, żeś ladaco.
Drudzy, nie wzdęci tak poważną maszką,
Nad zgrają wierszów gdy czasu nie tracą,
Rzekli: "Dźwięk próżny, co pozory kryśli,
Niewart uczonych czytania i myśli".
Rodzaj poetów, co się z słowy pieści,
Niegodzien u nich względu i szacunku,
Mędrzec, ważąc istoty i treści,
Mędrzec, mający wyroki w szafunku,
W gminnych umysłów tłumie takich mieści
I w najpodlejszym osadza gatunku,
Co kunsztem słowa układając zręcznie,
Łagodnym dźwiękiem omamiają wdzięcznie.
I sprawiedliwe były takich zdania,
Co im o dobro kraju tylko chodzi:
"Cóż wiersz pomoże do praw układania?
Alboż się zboże po wierszach urodzi?
Próżne są, płoche, niewarte słuchania,
Więc się ich pisać i czytać nie godzi.
Nic nie probują, a po cóż je chwalić?
Najlepiej bajkę i bajarza spalić.
Spalić do szczętu". Ale nim go spalą,
Wróćmy tymczasem do naszej powieści.
Bajkę czy prawdę ci ganią, ci chwalą,
Tym jest przyczyną śmiechu, tym boleści.
Jedni się chlubią, a drudzy się żalą,
Zgoła zwyczajnym trybem wszystkich wieści
Miało los dzieło, co po rękach chodzi:
Złe, gdy przymawia, dobre, gdy godzi.
Po niejednego zakątkach klasztora
Poszło na ogień; w drugich zachowane.
Ci błogosławią, a ci klną autora;
Zgoła umysły były rozerwane.
Pan vicesgerent śle instygatora
I w przyszłych sądach rokuje przegranę.
A jejmość różnie: krzykliwa lub cicha,
Gniewa się, miękczy, płacze i uśmiécha.
Szczęściem, i wielkim, dla dzieła autora
Nigdy Hijacynt w jej domu nie gościł;
Nikt tam nie bywał prócz ojca przeora,
Lecz ojciec przeor ustawicznie pościł,
A jeśli bierał ojca promotora,
Hijacynt takich wizyt nie zazdrościł:
Pogardzający marnymi igraszki,
Pilnował wiernie książek, a nie flaszki.
.:: top ::.
Copyright krasicki.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt