Wy, co śpiewacie bohatyrów dzieła
I świat dziwicie cudy rozlicznymi,
Jeśli was sława ich wielka ujęła
I praca, którą stali się zacnymi,
Pozwólcie nucić to, co przedsięwzięła
Nie Muza zdjęta duchami wieszczymi,
Ale wierszopis pracujący w ciszy,
Nie dla rycerzów walecznych, lecz myszy.
"Cóż kiedy myszy sławnego zrobiły? -
Rzecze zuchwale krytyk mniej wiadomy -
Próżnym ciężarem i szkodliwym były,
Zwierząt odrodki, płud gnuśny, poziomy."
Rzuć tylko okiem na straszne mogiły,
Jeśliś kruszwickich okolic świadomy;
Tam potężnego zbyt nieprzyjaciela
Zagryzły mężnie, książęcia Popiela.
Rozległe pola i żyzne oblewa
Gopło, jezioro wiekopomnie sławne;
Zdobią go cieniem ponadbrzeżne drzewa:
Brzozy, topole, buki starodawne.
Ptastwo rozliczne tam schronienie miewa
I echo wrzaskiem sprawuje zabawne.
Doliny, wzgórki zielone i żywe
Miłą patrzącym czynią perspektywę.
Dalej równiny okiem nieprzejrzane.
Im rozleglejsze; milej się wydają;
Łąki rozlicznym kwiatem przyodziane,
Własnym się kłosy ciężarem zginają,
Gaiki jakby umyślnie sadzane.
W chłodzie ich cienia bydlęta igrają.
Pod gęstym krzaczkiem siedząc w miłej parze
Hoży pastuszek nuci na fujarze.
Po drugiej stronie jeziora - Kruszwica.
Miasto wspaniałe w struktury rozliczne.
Okazałymi gmachami przyświeca;
Wieże się zewsząd wznoszą niebotyczne:
Godna monarchów tak wielkich stolica
Okrasza bardziej te widoki śliczne.
Gdziekolwiek wzroku lot bystry przyspieszy,
Wszędzie się zdziwi, wszędzie się ucieszy.
W środku jeziora natury igrzysko,
A jako stara powieść w kraju głosi:
Czarnoksiężniczej sztuki dziwowisko,
Wyspa ozdobna wspaniale się wznosi.
Na niej twierdz mocnych straszne widowisko,
W szczycie herb kraju, orzeł, się unosi.
Tam, zacne p1emię Krakusa i Leszka,
Sarmatów książę spoczywa i mieszka.
Potęgą kraju i przodków zasługi
Popiel odrodny próżno się nadymał.
Na ulubione spuszczając się sługi,
Płochym letargiem zniewolony, drzymał.
Brzydził się jarzmem publicznej usługi
I wodze rządów słabą ręką trzymał.
Mniemał być królem, że mógł rozkazywać
I więcej rozkosz nad innych zażywać.
Zniewieściałego pana faworyci,
Harpije państwa krew poddanych ssały.
Łupem zdartego ubóstwa niesyci,
Na to swój umysł natężali cały,
Aby w tych gmachach z monarchą ukryci,
Stan szczęścia swego uczynili trwały;
A dzieląc z panem władzę tronu śliską,
Sobie rząd dali, a jemu nazwisko.
Zamiast odgłosu wojennego hasła
Słychać tam było same biesiadniki.
Ochota mężna zupełnie wygasła
I zapomniane marsowe okrzyki.
Trzoda nikczemna rozkosznie się pasła
Przy słodkim brzmieniu przyjemnej muzyki.
.:: top ::.
Copyright krasicki.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt